Etykiety

czwartek, 28 marca 2024

Artur Żak "Kołatanie"


Prowincja ma specyficzny klimat, na który składa się całe mnóstwo ludowych opowieści, wierzeń krążących wokół słowiańskich tradycji wymieszanych z katolickimi obrzędami. Do pulsującego magią i tajemnicą otoczenia przenosi nas Artur Żak w książce „Kołatanie”, którą jestem absolutnie zachwycona i troszkę żal mi, że spotkanie z bohaterami się skończyło. Mam nadzieję, że pisarz szykuje kolejną historię.
Do powieści wprowadzają nas sceny z lat 80 XX wieku. Życie w Strudze jest spokojne i sielskie. Dzieci bawią się, chodzą na grzyby. Ich szczęśliwą codzienność zakłócają niepokojące opowieści starszych kobiet straszących najmłodszych duchami, widziadłami, wilkołakami, strzygami, diabłami. Taką pełną przygód codzienność przerywa natrafienie przez Piotra i jego kolegę na wisielca. To on i związany z nim lęk na zawsze odmienia koleje losu dwójki nastolatków, kiedy okazuje się, że jeden z nich szydzi z emocji odczuwanych przez drugiego. Wyśmiewanie i przepychanki kończą się tragicznie i Piotr przez lata nie może przyjeżdżać do dziadków do Strugi. Jednak przychodzi czas śmierci dziadka nakładający się z maturą i egzaminami na studia. Nakazy i zakazy rodziców nie mają już dla niego znaczenia i postanawia nadrobić stracony czas, lepiej poznać swoje korzenie. Nastolatek pod wpływem chwili postanawia spędzić na wsi wakacje. To właśnie dzięki temu będziemy mogli lepiej przyjrzeć się bolączkom ludzi z lat 90 XX, a także prześledzić spory kawałek historii kraju.
Artur Żak wprowadza nas do świata, w którym magiczne istoty istnieją tuż obok tych zwykłych, zbiegi okoliczności wywołuje czujny Anioł Stróż, a na ludzkie życie czyha Cień. W pulsującym niezwykłością i tajemnicą otoczeniu Piotr znajduje wytchnienie od miejskiego zgiełku, uczy się ciężkiej pracy, doświadcza pierwszej miłości, dostrzega paradoksy, docenia proste życie i zauważa patologie. Jego codzienność wpisana jest w wydarzenia dziejące się na pograniczu świata ludzi i duchów. Właśnie z tego powodu stajemy się świadkami niezwykłych wydarzeń, starcia sił dobra i zła, które mieszkańcy wioski przyjmują jako coś oczywistego, ale dla miastowego chłopaka są niegroźnymi dziwactwami świadczącymi o przyzwyczajeniu do zmarłych i braku umiejętności pogodzenia się z przemijaniem.
Akcja utkana jest tu obrazów codzienności przeplecionych mistycyzmem. Wchodzimy do świata duchowego, bogatego w różnorodne istoty. Sporo tu starć dobra ze złem, ale też spotkania z duszą, która wyszła ze zmarłego staną się pretekstem do przypominania przeszłości, patrzenia jej oczami na doświadczenie epidemii, osierocenie, wojnę, zmaganie się ze stratą dzieci, ciężką pracę na roli. Doświadczenia dziadka Piotrka pozwalają na podsunięcie sporej dawki historii społecznej, pokazanie życia zwykłych ludzi, sposoby radzenia sobie z przepisami i pazernymi krewnymi. Łącznikiem między duszą dziadka a Piotrem jest babcia, która codziennie w czasie posiłków stawia też talerz dla zmarłego, poi skrzaty, odstrasza wilki i burzę gromnicą. Uczestniczenie w tym sprawi, że stopniowo zacznie nie tylko akceptować zachowania babci, ale też dostrzegać w nich większy sens.
Główna akcja toczy się w latach 90. XX wieku, ale liczne retrospekcje w postaci wspomnień pozwalają poznać nie tylko losy Piotra. Duchowy świat, do którego trafia dusza Bronka (dziadka Piotra) bogata jest w historie pełne cierpienia spowodowanego głupotą i bronieniem patriarchatu. Artur Żak piętnuje wszystkie bolączki społeczeństwa, w którym mężczyźni mogą decydować o wszystkim, a kobiety przypodobują im się popierając znęcanie się nad młodszym pokoleniem mając nadzieję, że dzięki temu będą uwolnione od cierpienia. Nie zabraknie tu też chłopskiej zabobonności, problemu niewłaściwego zarządzania majątkiem, niedopilnowania zarządców, hazardu prowadzącego do upadku, mezaliansu, zaciekłości niszczącej małżeństwa i sprawiającej, że ból ofiary jest niczym cień wiszący nad kolejnymi pokoleniami. Potrzebna jest dusza czysta i niewinna, żeby wszystko naprawić. Tylko, czy oczyszczanie będzie dobre? A może to kolejne pasmo cierpień serwowanych ludziom.
Artur Żak nie okłamuje nas, że wieś jest sielska. Wręcz przeciwnie. Dużo tu patologii, uciekania w alkohol, bicia słabszych, prześladowania innych, szydzenia z innych. Status człowieka zależy od tego jak radzi sobie z przemocą. „Kołatanie” to historia poszukiwania i próby zrozumienia własnych korzeni. Widzimy tu poszukiwania więzi z przodkami, poczucie pustki i straty, kiedy przez lata rodzice zabraniają mu przyjeżdżać do dziadków. Nastolatek w wiejskiej scenerii próbuje też zrozumieć zachowanie ojca, który z tego otoczenia uciekł, aby prowadzić spokojniejsze i bezpieczniejsze życie na wsi, a wpadł w spiralę beznadziei, jaką przyniosło ciągle rosnące w latach 90. bezrobocie i bieda. Bohater wchodzący w dorosłość widzi szarpaninę dorosłych, ich próby zachowania pozorów i bezmyślne trzymanie się na siłę tradycyjnych układów, walkę o zachowanie twarzy. Historia, w której przeszłość splata się z teraźniejszością, a duchy przodków nadal krążą po ziemi pozwala na spojrzenie z innej perspektywy, na zdystansowanie się do codziennych dążeń i uciekania w pracę w imię dobra rodziny. Artur Żak snuje opowieść, z której wyłania się pouczający obraz. Jego bohaterzy uświadamiają sobie jak niesamowicie ważna jest miłość, delikatność, czułość, dawanie sobie wsparcia, zachowanie równowagi, dbanie o relacje. Nie znajdziemy tu nawoływań, które od czasu do czasu pojawiają się w wywiadach starych przedsiębiorców upatrujących szczęście i sukces w ciężkiej pracy, ale zapominających, że to nie jest gwarancją sukcesu, że większość ciężko pracujących walczy o przetrwanie i egzystuje na granicy ubóstwa. Bohaterzy Żaka są doświadczeni, zapracowani i biedni, nawet jeśli wydaje im się, że gospodarstwo się rozrasta. Ich ubóstwo stanowi także brak kolejnych pokoleń, które chciałyby kontynuować ciężką pracę na wsi, wykluczenie przez władzę piętnującą kułaków. Obserwujemy powolny upadek gospodarstw, rosnącą nędzę, terror tych, którzy mają władzę, nawet jeśli ogranicza się ona wyłącznie do własnego obejścia.
Opowieść składa się z malowniczych obrazów wsi, nad którą panują różne siły, aniołowie czuwają nad bezpieczeństwem ludzi, na których życie czyhają Cienie gotowe wykorzystać każdą chwilę nieuwagi. Obecność Piotra jest tu tylko pretekstem do snucia historii, w której legendy i mity stanowią ważny element kształtujący życie mieszkańców Strugi, będącej czymś w rodzaju kwintesencji polskiej prowincji, dokonujących się tam przemianach, ale też o odbieranej przez kolejne pokolenia nadziei.
„Kołatanie" Artura Żaka to fantastyczna i wciągająca od pierwszych stron powieść w nurcie realizmu magicznego. Pisarz świetnie oddał realia ubiegłego wieku. Wiejskie życie wrzucane jest w wir historii i wyzwania przychodzące z zewnątrz oraz problemy, które sami mieszkańcy sobie tworzą. Uświadamia jak wielką szkodę wywołuje brak komunikacji, nieumiejętność rozmowy oraz chęć rządzenia. Wątek obyczajowy jest tu wprowadzony dzięki wędrówce w pamięci, poznawaniem obrazów z życia dusz czy zjaw. Całość dopełnia piękna szata graficzna, które świetnie oddaje klimat książki. Zdecydowanie polecam!
Zapraszam na stronę wydawcy






środa, 27 marca 2024

Iwona Banach "Upiór w moherze"


W książkach Iwony Banach jest wszystko to, co lubię: humor, przerysowane postacie, zbrodnia i śledztwo pozwalające na ujawnienie wielu patologii, akcja z wydarzeniami napędzającymi kolejne niczym w dominie, całe mnóstwo stereotypów, interesy i interesiki, lokalne układy, małomiasteczkowa mentalność, wścibstwo, tłumy bardzo zróżnicowanych bohaterów, dzięki czemu nie ma czasu na nudę, bo trzeba śledzić, co wyczyniają poszczególne osobowości, wypływanie tajemnic i wad. To wszystko znajdziemy także w jej najnowszej książce zatytułowanej „Upiór w moherze”.
Opowieść otwiera scenka ze sklepu. Oto mamy kapryśną klientkę oraz ekspedientkę, która mimo wszystko jest miła. Poznamy przyczyny starcia starszej kobiety z młodziutką Gabi, przyjrzymy się jej życiu osobistemu i związkowi z maminsynkiem, aby przeskoczyć do świata pisarskiego, a z niego do biblioteki, w której ukazuje się postać wykreowana przez lokalnego pisarza, o którego bardzo się martwi, bo od życia twórcy zależy to, czy będzie miał okazję przeżyć chwile uniesienia z przedstawicielką płci pięknej. Do tego nie zabraknie tematu powstawania plotek, szwendającego się po nocach upiora w moherze, lokalnej hejterki, przez która wiele osób ma problemy, pisarek spiskujących w celu przyciągnięcia uwagi mediów i oczywiście trupa. Początkowo powolna akcja rozpędza się i gna podsuwając kolejne zabawne sceny, szereg zaskakujących wydarzeń. Do tego życie bohaterów wydaje się krążyć wokół seksu, który staje się punktem wyjścia pokazania wszystkich bolączek w społeczeństwie. Mamy tu sporą dawkę obłudy, zakłamania, plotek, intryg, a nawet różnorodne choroby przenoszone drogą płciową.
Z każdą kolejna książką coraz bardziej lubię powieści Iwony Banach. Każda kolejna jest swobodniejsza, bardziej naturalna, wciągająca, lekka. Dzięki temu w najnowszej książce nie odczuwa się ciężaru wymuszonego humoru. On jest przy okazji, wynika z zachowań wykreowanych postaci. Do tego Iwona Banach wprowadza do akcji grę słów i skojarzeń oraz tworzy otoczenie, w którym łatwo o różnorodne wypadki, nieprzewidziane wydarzenia oraz pomysłowość obserwowanych bohaterów. To w połączeniu ze specyficznym sąsiedztwem i stworzonymi przez mieszkańców elementami krajobrazu nabiera specyficznych barw. Aurę tajemnicy podsycają scenki dziejące się nocą. Fabuła bogata w retrospekcje pozwala na lepsze przyjrzenie się wykreowanym postaciom i wprowadzenie dodatkowej dawki humoru, a także poznanie źródeł lokalnych konfliktów.
Akcja toczy się wokół promowania książek, zachęcania do czytania powieści określonego pisarza, pokazania, z jakimi wyzwaniami mierzy się on w swojej małej społeczności i do czego musi się posunąć, aby było głośno wokół jego najnowszej powieści. Dochodzi do wniosku, że sławę może mu przynieść tylko śmierć, bo wówczas informacja o nim trafi do mediów i dziennikarze zainteresują się morderstwem. Doskonale wie, że bez tego trudno walczyć o statystyki w socjal mediach i wysoką sprzedaż. Zwłaszcza, kiedy mieszkający w dużym mieście koledzy po piórze mają coraz większe powodzenie wśród czytelników. Walka jest zacięta i wymaga trupa i on ma się pojawić, ale plany nie zawsze spełniają się w takiej formie, w jakiej chcemy. I z takim samym problemem zderza się Daniel Adych i zaangażowane w nietypową formę promocji pisarki. O tym, że los bywa przewrotny przekonują się także Gabi i Marcin, pracujący w bibliotece oraz Samuel Kaszak wykreowany przez pisarza, który ma zginąć, dlatego wkraczają do akcji, aby ratować niedoszłego denata.
Po raz kolejny Iwona Banach niesamowicie trafnie opisuje zachowania społeczne: zarówno te realne jak i w świecie wirtualnym. Do tego mamy bohaterów z różnorodnymi bzikami. Jedni od lat chuchają i dmuchają na ukochanych synków, inni muszą walczyć o przetrwanie, szukają sensacji, chcą zaistnieć w internecie, jeszcze inni mają bzika na punkcie robienia kariery. Są też prawaczki przekonane, że kobieta będzie się spełniać w roli matki i żony czekającej, aż mąż wróci z podbijania świata (także w strefie seksualnej). Całe otoczenie działa przeciwko nim: przyszła synowa rzuca synka i nie chce pójść po rozum do głowy, plan pisarza zostaje zmodyfikowany, po mieście nocą biega upiór w moherze czyhający na życie bohaterów.
Iwona Banach jest sarkastyczna i bardzo krytyczna dla przerysowanych postaci, których wady i uprzedzenia pięknie podkreśliła. Pozwala też na tę samą rzecz spojrzeć z różnych stron, uwypuklić inne cechy. Pisarka piętrzy zadziwiające wydarzenia podkreślające cechy bohaterów, których zestawienie i przerysowanie rozśmiesza. Wykreowane przez Iwonę Banach postacie niestety są bardzo prawdziwe, zaangażowane w to, co robią i w jaki sposób oceniają innych, zarabiają i tworzą relacje z bliskimi. Pojawia się tu też temat kreacji w mediach, udawanie kogoś, kim się nie jest, tworzenia złudzeń i łatwowierności, wierności, kuszeniu biednych mężczyzn, biurokracji, a także szeregu zabobonów.
„Upiór w moherze” to lekka, fantastyczna i wciągająca historia pełna zabawnych zdarzeń. Każda postać jest wyrazista i pozwala na pokazanie społecznych bolączek z nieco innej perspektywy. Historie bohaterów obfitują w szereg zabawnych zbiegów okoliczności jak narzucanie innym swoich wyborów, niespodzianki z chorobami wenerycznymi, plany wydawnicze, tajemniczy denat i grasujący w mieście morderca. Każda czynność obrasta tu w humorystyczną otoczkę.
Zapraszam na stronę wydawcy




środa, 20 marca 2024

Seria: "Dotykam, zgaduję": "Zwierzęta w lesie" i "Zwierzęta na wsi" il. Sarah Grateley

Poznawanie świata wiąże się z rozwijaniem wszystkich zmysłów. Kształtujemy dziecięcy słuch, wzrok, smak, percepcję przestrzenną, dotyk, węch. Jak widzicie poznawanie świata dotykiem to jeden z ważnych elementów budowania świadomości swojego ciała i odkrywania właściwości otoczenia. Stopniowe dostarczanie różnorodnych materiałów o różnych fakturach pozwala na oswajanie z otoczeniem, bodźcami płynącymi z zewnątrz. Na początku dziecko skupia się na gryzieniu, dotykaniu wszystkiego rękami i buzią. Kiedy nasza pociecha już siada można sięgnąć po książeczki z tekturowymi stronami. Warto rozejrzeć się też za takimi, które pozwalają na pracę z dotykiem. Wydawnictwo Harperkids w ramach serii Akademia Mądrego dziecka ma bardzo bogaty wybór publikacji z różnorodnymi materiałami i ruchomymi elementami zachęcającymi dzieci do dotykania stron, manipulowania. Tu naprzeciw wychodzą nam publikacje z serii „Poznaję dotykiem”, „Zabawa w chowanego”, „Poznajemy dinozaury”, „Pierwsze słowa”, „Pierwsze bajeczki” i wiele, wiele innych. Dziś opowiem Wam o serii „Dotykam -zgaduję”. W tej serii mamy dwa tomy: „Zwierzęta na wsi” i „Zwierzęta w lesie”.
Te kartonowe proste książeczki tematyczne zawierają proste teksty z pytaniem dla dziecka. Takie podejście sprawi, że mały czytelnik będzie chętnie próbował odpowiadać. Autorką ilustracji jest Sarah Grateley słynąca z licznych ilustracji do puzzli, interaktywnych piramid i książek pokazujących ciepłe relacje między bohaterami. W jej pracach pojawiają się tacy bohaterzy jak Masza i niedźwiedź, postaci z Minecraftu, Bing, Kot-o-ciaki, superbohaterzy. Jej obrazki w serii „Dotykam – zgaduję” są wyraziste, kolorowe, zwierzęta mają zachowane proporcje ciała, kolorystykę i dość realistycznie oddają wygląd bohaterów i są świetnie dopracowane pod kątem rozmieszczenia małych elementów sensorycznych, a także nasycenia kolorów. Każda nauka z nimi to świetna zabawa. Każda strona zapewnia inne wrażenia. Raz mamy futerko, innym razem coś co imituje owczą wełnę lub śliskie pióra. Atrakcją tu jest także to, że każda rozkładówka składa się z czterech stron. To daje różne warianty otwierania, zamykania, zabaw w skojarzenia. Wklejony między kartki materiał sprawia, że łaty z materiału nie mają one szans się odkleić.
Jeśli chodzi o treści to tych nie ma tu wiele. Każda strona zawiera dwuzdaniową rymowankę kończącą się na stronie z postacią przedstawiającą określone zwierzę. Połączenie słowa z ilustracją, będzie dobrym wsparciem w nauce mówienia, ale też pozwoli na oswajanie się ze słowem pisanym, globalnym czytaniem. Zabawa z publikacjami będzie przede wszystkim polegała na dotykaniu, otwieraniu, przeglądaniu, powtarzaniu, wyszukiwaniu różnych elementów.
Książki „do dotykania”, czyli sensoryczne czytanki mają zachęcać do odkrywania, sprawdzania oraz sprawić, że lektura będzie miłym doświadczeniem, a przez to zachęcić po sięganie po książki w przyszłości. W przypadku pierwszych książek duże znaczenie ma trwałość oraz odporność na brud, możliwość czyszczenia ich. Aktywne czytanie w przypadku maluchów połączone jest z wkładaniem rąk i książek do buzi, rzucaniem nimi. Publikacje dla najmłodszych muszą zapewnić bezpieczne i ciekawe czytanie, odporność na dziecięce działania. Do tego powinny zawierać proste, ale kolorowe ilustracje, aby mogły się na nich skoncentrować i sięgać po nie.
Dobrze jest, kiedy niedługie teksty układają się w opowieść. Może początkowo dziecko nie będzie ich łączyło, ale z czasem opowieść o bohaterach przeżywających przygody przyniesie im sporą frajdę. W publikacjach z serii „Dotykam - zgaduję” nie ma zdrobnień, ale za to mamy ciekawe opowieści o zwierzętach, naśladowanie dźwięków, które wydają.
Publikacje te zachęcają nie tylko do czytania, ale też pokazywania i opowiadania. To pomaga na tworzenie ciepłej więzi, budowaniu bliskości i przyjemnych skojarzeń z czytaniem, a także zachęca dzieci do mówienia. Jeśli nie mamy na to sił to, od czego są gotowe teksty zawarte w książce? Same czytanki nie są długie i zbudowane w formie zagadek, pokazywania prostych skojarzeń. Dodatkową atrakcją będzie to, że na każdej stronie mamy inne elementy sensoryczne i nieco inny materiał. Do tego jeden materialny kształt może być bazą do dwóch ilustracji, zachęcać do zabawy w skojarzenia. I tak z kwiatka zrobiono zajęczy ogon. Całość naprawdę ciekawa i pozwalająca rozwinąć dziecięcą wyobraźnię.
Zapraszam na stronę wydawcy
















Ingela Arrhenius "Zabawa w chowanego": "Gdzie się schował lisek?" i "Gdzie się schował traktor?"



Książeczki sensoryczne i z ruchomymi elementami zdecydowanie skutecznie przyciągają dziecięcą uwagę. Jeszcze połączenie tego z pięknymi ilustracjami i ciekawymi dla określonego poziomu rozwoju treściami sprawia, że młody czytelnik chętnie po nie sięga. Szczególnie dobrze sprawdzają się one na początkowym etapie nauki, czyli wtedy, kiedy dziecko wchodzi w świat mowy, podejmuje pierwsze próby wypowiadania słów, uczy się ich znaczenia oraz ma potrzebę manipulowania, ćwiczenia sprawności rąk. Takie publikacje będą bardzo pomocnym materiałem rozwijającym ciekawość oraz zachęcającym do wykonywania ćwiczeń. Jeśli te elementy znajdziemy w jednej publikacji to mamy fantastyczną rozwijającą zabawę. No i tak właśnie jest w dwóch seriach, które bardzo nam się podobają. Jedna to „Zabawa w chowanego”, a druga „Dotykam – zgaduję”. Obie bazują na elemencie niepewności, odkrywaniu tego, co kryje się pod okienkiem. Zapraszam do przyjrzenia się pierwszej.
„Zabawa w chowanego” to zdecydowanie seria kładąca nacisk na rozwijanie mowy, poszerzanie osobistego słownika dziecka oraz wrażenia estetyczne. Dużym plusem jest to, że każda z książek pozwala pracować nad wieloma obszarami umiejętności młodych czytelników. Zawsze jest też przewodnia zdolność oraz tematyka. Każdy tom ma swojego bohatera. W serii mamy już sześć tomów: z jednorożcem, kotem, samochodem, lisem, traktorem i kurczakiem. Każdy z nich pozwala na zabranie dzieci w niezwykłą podróż. Jedne zabierają nas do krainy baśni, inne do miasta, na wieś lub lasu. Czasami bardziej skupiamy się na poznawaniu przyrody, a innym razem pojazdów. „Zabawa w chowanego” to książki kartonowo-filcowe zapewniające doznania sensoryczne. Są one prostymi publikacjami z materialnymi okienkami, za którymi ukryci są różni bohaterzy. W zależności od książki możemy wejść w świat innego bohatera. Każdy tytuł zaczyna się od „Gdzie się schował…”. To pytanie z tytułu będzie powtarzało się na każdej stronie, ale w kontekście innego bohatera. Z młodym czytelnikiem będziemy uczyli się wymawiać słowa, formułować pierwsze zdania. Towarzyszące na ilustracji tło będzie pretekstem do ćwiczenia przyimków i poznawania książkowych bohaterów.
Zabawę początkowo zaczynamy pokazując i nazywając poszczególne zwierzęta. Na kolejnym etapie zadajemy pytanie z książki i dziecko samodzielnie odszukuje. Teksty są proste i mogą w przypadku przedszkolaków świetnie wspomóc naukę samodzielnego czytania. Powtarzanie wyrazów, opowiadanie to, co widzi się na ilustracji pozwoli na rozwijanie mowy.
W czasie nauki należy pamiętać, że dziecko dużo wcześniej rozumie, co się do niego mówi nim wypowie pierwsze słowa. Tkwiący w dzieciach potencjał jest bardzo duży i trzeba o niego dbać i sięgać po materiały edukacyjne jeszcze nim dziecko zacznie mówić. Potencjał komunikacyjny można rozwijać od pierwszych dni życia dbając o kontakt wzrokowy z pociechą i przez wspólne próby wymawiania samogłosek, później sylab, a następnie całych wyrazów. Warto uczyć dziecko naśladowania różnych odgłosów, ale też trzeba naśladować odgłosy, które ono wypowiada, aby zachęcić je do ćwiczenia narządów mowy. Bardzo ważne jest poświęcanie dużej uwagi, wspólne zabawy, czytanie pierwszych książek. Poza przyswajaniem sobie pierwszych wierszyków lektury powinny zawierać atrakcyjne dla dziecka ilustracje i zachęcać do współpracy. Książki z serii „Akademia Mądrego Dziecka” będą świetnie wspierać tę naukę.
Solidne, kartonowe strony z pięknymi uproszczonymi ilustracjami i z niewielką ilością tekstu na stronach oraz filcowe okienka skutecznie przyciągają uwagę młodych czytelników. Materiałowe okienka świetnie pobudzają wyobraźnię i dostarczają wrażeń sensorycznych z nietypowym materiałem.
Zapraszam na stronę wydawcy



















Marta Mrozińska "Jeleni sztylet"


Niby nie powinno się oceniać książki po okładce, ale kto z Was choć raz nie uległ i sięgnął po powieść dlatego, że przyciągnęła go strona wizualna? Ja tak miałam w przypadku „Jeleniego sztyletu” Marty Mrozińskiej. Okładka zapowiada sporą dawkę niezwykłości, magii, kontaktu z dziwnymi mocami, tajemnicę, mrok, niezwykłą bliskość z naturą. I faktycznie na kartach książki znajdziemy fascynującą historię fantasy, w którym będziemy wędrować nie tylko przez malownicze leśne ścieżki, ale napotkamy tam też rusałki, wapierze, Leszego, upiory, zmory, strzygi i wiele innych postaci zaczerpniętych ze słowiańskich legend. Klimatycznie historia przypomina mi trylogię Agnieszki Mieli „Dzieci Starych Bogów”, ale to zupełnie inna i równie wciągająca historia o silnej bohaterce, która musi wiele poświęcić, aby osiągnąć cel.
Historię otwiera trening z ojcem. Widzimy walkę, w której rodzic nie daje wytchnienia. Doświadczony najemnik wydaje się czerpać przyjemność z ranienia. Wszebora Lapis jednak nie chce oszczędzania. Zależy jej na tym, aby zdobyć umiejętności. Nawet kosztem złamanych żeber, rozciętych warg. Brutalne obrazy troszkę przerażają, ale są świetnym wstępem do poznania historii bohaterki, odkrycia, co ją ukształtowało i na jak wiele jest gotowa. Stopniowo z retrospekcji poznajemy trudne dzieciństwo, zadziorny charakter bohaterki, widzimy jej determinację w  próbie odmiany losu. Jej dążenia stają się punktem wyjścia do przeniesienia nas do magicznego lasu, w którym znajdziemy magię, zagrożenie i przygodę, której uczestniczką staje się Bora (Wszebora).
Żyjąca z uczuciem straty, dezorientacji i wychowana przez ciotkę nastolatka postanawia wstąpić do Włóczni, czyli szkoły wojskowej. Zdaje sobie sprawę, że jako dziewczyna musi poświęcić więcej, ale też wie, że nie wpisze się w rolę potulnej żony i matki, więc dąży do wyznaczonego celu. Szkolenie ma być dla niej szansą na uporządkowanie życia i zapewnienie młodszemu bratu edukacji, która pozwoli zapewnić byt całej rodzinie. Los jednak podsuwa inne rozwiązanie: wojnę, przez którą Bora znajduje się w potrzasku walczących ze sobą sił. Wówczas zaczyna odkrywać w sobie dar, przez który czuje więcej. Staje się kontynuatorką dziedzictwa czarownic.
Marta Mrozińska snuje fantastyczną opowieść pełną przemocy, słowiańskiego folkloru, wyzwań, którym bohaterka musi stawić czoło. Los jej nie oszczędza. Od najmłodszych lat wystawiana jest na próby. Wykreowane przez pisarkę uniwersum pulsuje magią. Fantastyczni bohaterzy dopełniają te odczucia. W te realia wkomponowano problemy przemocy, zaburzenia świata wartości, miłość, lojalność, odwagę oraz pokazano z jak wieloma problemami się borykają. Znajdziemy tu poruszające wyobraźnię opisy, szybką akcję, sporo przeskoków, dzięki czemu czytelnik się nie nudzi. Determinizm Bory napędza kolejne wydarzenia. Bohaterka jest tu postacią odbiegającą od Genderowych wzorców. Mamy tu kobietę zbuntowaną, niegodzącą się z dyskryminacją i przemocą oraz świadomą, że jedynym sposobem na walkę z tym jest bycie lepszą od mężczyzn, pokazanie, że jest silna oraz twarda. Wszystko w imię wiary w lepsze jutro. Do tego stajemy się świadkami jej wielu zatargów z ludźmi. Rówieśnicy stosowali wobec niej przemoc, a kiedy oddała im pięściami została usunięta ze szkoły. Autorka podsuwa wiele takich życiowych niesprawiedliwości. Ta zbuntowana bohaterka jednocześnie wielkim szacunkiem darzy magiczne istoty. Tylko czy faktycznie może im zaufać?
„Jeleni sztylet” to ciekawa historia podzielona na kilka etapów. Znajdziemy tu treningi, pierwsze doświadczenia, opowieść o tym, w jaki sposób musi się dostosować do wymogów Włóczni. Mamy tu też kolejne treningi, zawieranie znajomości, jej pierwsze przyjaźnie, a także zdobycie kolejnych wrogów (w czym od dziecka jest ekspertką). W druga część skupia się na wojennej akcji.
Marta Mrozińska pod postacią fantasty podsuwa nam wiele ciekawych problemów społecznych. Pojawiają się morderstwa, przemoc, dyskryminacja, decyzja o byciu bezpłodną, poświęcenie dla bliskich. Świat stworzony przez mężczyzn nie jest miejscem przyjaznym dla kobiet, których życie jest zagrożone także w domu. Przy okazji przemocy domowej porusza kwestię zagubienia emocjonalnego, wahania się między miłością i nienawiścią do rodzica. Nie zabraknie też problemu wykluczenia społecznego oraz motywu wybranki mogącej korzystać z magii, rozmawiającą ze Starym Ludem. Marta Mrozińska przemyca też sporą dawkę wątków z historii i przemian związanych z narzucaniem religii oraz przejmowaniem urzędów przez osoby związane ze strukturami nowej wiary.
Zapraszam na stronę wydawcy



wtorek, 19 marca 2024

Katarzyna Kuśmierczyk "Ta, która wie..."


Mieliście tak, że coś sobie zaplanowaliście i wydawało Wam się, że nic nie może przeszkodzić w realizacji celu? Macie dograny każdy szczegół, ale jak przychodzi do realizacji to się okazuje, że najmniej spodziewany czynnik Was zaskakuje? Ja tak mam dość często i właśnie, dlatego poczułam niesamowitą bliskość z wykreowaną przez Katarzynę Kuśmierczyk bohaterką w książce „Ta, która wie…”.
Po raz kolejny w książce pisarki pojawia się motyw „wylądowania na prowincji”. Mamy tu młodą studentkę Uniwersytetu Warszawskiego. Jako osoba zainteresowana historią stara się o praktyki we wrocławskim muzeum. I niby wszystko wskazuje na to, że będzie miała okazję spędzić tam cudowny czas z młodym przewodnikiem, zwiedzić miasto, cieszyć się nocnym życiem, imprezować. Okazuje się jednak, że jej dopięta na ostatni guzik plany zawodzą. Trafia do Reszla, czyli na prowincję i tam ma okazję poznać nowe osoby wprowadzające ją do świata legend oraz prawdziwych opowieści wokół postaci Barbary Sdunk, ostatniej czarownicy spalonej na stosie.
Akcja książki  "Ta, która wie" toczy się dwutorowo. Z jednej strony mamy objawiające się w śnie oraz wizjach Michaliny sceny z życia młodej szeptuchy, a z drugiej zwyczajną codzienność studentki, pokazywanie pracy, rozprawianie się ze stereotypami i uprzedzeniami. Zastosowanie zabiegu pozwala na spojrzenie na wiele wydarzeń oczami współczesnej kobiety, która jest przerażona tym, w jaki sposób ponad dwieście lat temu traktowano przedstawicielki płci pięknej, jak wiele pomówień powstawało przez sfrustrowanych mężczyzn nieznoszących odmowy. Stajemy się świadkami działania plotki, podsycanej zbiorowo nienawiści, wykluczania inności, tego co niezrozumiałe. Do tego mamy tu sporą dawkę wiedzy o tym, jak w historii Kościoła ewoluowało podejście do wierzeń w czarownice. Przeszłość i teraźniejszość przeplatają się i pozwalają na pokazanie niezwykłej mądrości kobiet, a z drugiej strony widzimy też jak bardzo przedstawicielki płci pięknej ulegają manipulacjom synów i mężów.
Katarzyna Kuśmierczyk świetnie oddaje represje, jakim były poddawane kobiety, jak bardzo zrzucano na nie ciężar odpowiedzialności za męską chuć. Mroczna historia składnia do refleksji nad losem kobiet oskarżanych i skazanych na stos przez zaściankowe myślenie, chęć zemsty i nienawiści. Połączenie wątków pozwala na pokazanie wpływu innych osób na nasz los oraz pokazanie jak wiele łączy nas z osobami z przeszłości, ile problemów możemy mieć wspólnych, jak wieloma wyzwaniom musimy stawić czoła. Tradycyjnie też jak we wszystkich książkach Katarzyny Kuśmierczyk nie zabraknie też wątków paranormalnych sprawiając, że powieść jest czymś w rodzaju obyczajówki z elementami fantastyki czy realizmu magicznego. Bohaterowie elementy magiczne przyjmują tu jako coś normalnego, dopełniającego ich życie, akceptujące wspólne dziedzictwo oraz łączność wszystkich kobiet obdarzonych mocą ze sobą. Wchodzimy do świata, w którym szeptuchy traktowane są jak kochanice szatana i przez do piętnowane, pomawiane i palone. Katarzyna Kuśmierczyk świetnie oddała te realia w powieści "Ta, która wie". Wykreowana przez nią Barbara Sdunk jest reprezentantką wszystkich kobiet, które odważyły odmówić się mężczyźnie. Dziś z tego powodu możemy być określone niepochlebnymi epitetami, kiedyś kończyło się stosem. I nie miały znaczenia zasługi dla społeczności. Może wręcz przeciwnie: im więcej robiły, im bardziej pomagały, im większymi społeczniczkami były tym bardziej je piętnowano i oskarżano. Zaangażowane, wyróżnianie się kobiet zawsze było pretekstem do stosowania wobec niej przemocy. Katarzyna Kuśmierczyk z wprawą pokazuje działanie tego mechanizmu i uświadomić jak bardzo ciągle jest on aktywny. Przeszłość wykorzystywana jest do pokazania współczesnych bolączek, zmusza do refleksji mechanizmów wykluczenia, dyskryminacji, zawstydzania.
Pisarka wykreowała tu ciekawe postaci. Bohaterzy są różnorodni, ciekawi, a prowincja staje się miejscem, które może kryć w sobie wiele ciekawostek oraz pomóc w rozwijaniu swoich talentów. Mamy tu młodych, przebojowych ludzi oraz osoby, które otarły się o światową karierę, ale z różnych powodów wylądowały w małym miasteczku i nie traktują tego jak porażkę tylko jak sposób na robienie innych rzeczy, wprowadzania innego spojrzenia do otoczenia, powiewu świeżości. Do tego pokazuje, że naukowo można pracować także w takich małych miejscowościach. Wystarczy tylko chcieć.
„Ta, która wie" zdecydowanie nie jest powieścią historyczną. Autorka jasno deklaruje na początku, że jest to fikcja z wykorzystaniem motywów zaczerpniętych z historii i opowieści. Wykorzystuje postać Barbary Sdunk, aby poruszyć ważne tematy społeczne oraz w celu przybliżenia wydarzeń, jakie rozgrywały się w Europie podczas zastraszania ich oskarżeniami o czary. Każdy przejaw samodzielnego myślenia, buntu kobiet kończył się oskarżeniami. Miały być pokorne, nieśmiałe i służyć mężczyznom. Matki, sąsiadki, córki, żony – żadna z nich nie miała prawa buntować się przeciwko męskiej tyranii i ciągle musiały udowadniać, że taki świat popierają. Jeśli mężczyźnie nie podobały się działania jakiejś kobiety to mobilizował swoje krewne, aby zemściły się za niego na buntowniczce. I Katarzyna Kuśmierczyk świetnie to zjawisko opisuje.
Zapraszam na stronę wydawcy